Posiadają nowoczesne statki-bazy, udają zwykłych rybaków albo statki turystyczne. Pozostają na oceanie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Namierzają płynące jednostki za pomocą specjalistycznego, drogiego sprzętu – część zysków pozwoliła na inwestycję. W każdej chwili są w stanie spuścić na wodę tzw. skiffy, czyli małe łodzie motorowe. Na każdą wchodzi kilka osób, każdy uzbrojony po zęby. Skiffy są szybkie, bez trudu dościgają wielkie statki i pozwalają bandytom wejść na pokład. Opór jest często bezcelowy – napastnicy są zdeterminowani, dobrze wyszkoleni i bezwzględni, nie boją się pociągać za spust. Piraci to nadal postrach mórz i oceanów…
Dwa lata po Sirius Star
Piotr Wołejko przypomina na łamach Newsweeka, że dwa lata temu, 15 listopada 2008 roku, somalijscy piraci porwali supertankowiec Sirius Star, przewożący ładunek saudyjskiej ropy o wartości około 100 milionów dolarów. Kapitanem zaatakowanej jednostki był Polak Marek Niski, a wśród członków załogi znajdował się jeszcze jeden obywatel Rzeczypospolitej. Niespełna dwa miesiące później, 9 stycznia 2009 roku piraci uwolnili statek i załogę, odbyło się to jednak kosztem zapłacenia okupu w wysokości 3 milionów dolarów. Problem nagłośniły media. Somalijscy piraci zyskali sławę, dyskutowano o przyczynach tego zjawiska i sposobach walki z nimi. Na Oceanie Indyjskim pojawiły się statki wojenne m.in. Stanów Zjednoczonych i Rosji. Mimo to problem nadal jest poważny.
Przyczyny
Odpowiedź na pytanie: „dlaczego w rejonie Somalii działają piraci?” jest prosta. Niemiecki Instytut Badań Gospodarczych (DiW) wyliczył, że przeciętny mieszkaniec tzw. „Rogu Afryki” nie zarabia w ciągu roku więcej niż 600 dolarów (około 1 800 złotych). Natomiast jedna udana akcja piracka przynosi około 10 – 15 tysięcy dolarów zysku na głowę (około 30 – 40 tysięcy złotych). Specjalistów ds. bezpieczeństwa nie dziwi zatem fakt, że coraz więcej osób zaciąga się do grup, które zajmują się piractwem. Warto również zauważyć, że południowe wody Afryki to ważny szlak komunikacyjny. Co roku przepływa tędy około 20 000 statków transportowych, pasażerskich, kontenerowych, a także prywatne jachty itd.
Piraci naszych czasów
Zresztą określenie „piraci” kojarzy się zwykle z prymitywnymi rozbójnikami, przez co tworzy mylne pojęcie o sposobnie działania współczesnych piratów. Jak słusznie zauważa Leo Walotek-Scheidegger na łamach „Magazynu śledczego” Somalijscy przestępcy jeszcze kilka lat temu podpływali małymi łodziami motorowymi do dużych jednostek, wdrapywali się na pokład, zamykali załogę w jednej z kabin i plądrowali statek z wszystkiego, co później można było sprzedać. Dziś piraci nauczyli się, że znacznie większe zyski zapewnia uprowadzenie jednostki i wyznaczenie okupu. Negocjacje są zwykle prowadzone w tajemnicy i zwykle kończą się kompromisem. Armator wypłaca często miliony dolarów, ale statek wraz z załogą zostaje puszczony wolno. Piraci inwestują w sprzęt. Część zysków przeznaczana jest na zakup broni, ale przede wszystkim systemów namierzających np. radarów oraz systemów zakłócających transmisję, by uniemożliwić wezwanie pomocy. Piraci stacjonują na wodzie dwadzieścia cztery godziny na dobę, potrafią przez wiele dni śledzić jednostkę, by w dogodnym momencie spuścić na wodę kilka skiffów, które błyskawicznie podpływają pod jednostkę, a bandyci rozpoczynają szturm. Obecnie piraci są najbardziej aktywni w zatoce adeńskiej, na wodach somalijskich, w pobliżu Karaibów, Nigerii oraz Brazylii.
Sposoby obrony
Według firmy PriceWaterCoopers, 42 ze 101 zapytanych armatorów, stwierdziło, że ich statki przynajmniej raz próbowano porwać. Armatorzy starają się bronić. Nie mogą po prostu zainstalować działka z ostrą amunicją na pokładzie statku. Co zatem stosują? Np. zasieki z drutu kolczastego wokół statku, rozpylacze gazu łzawiącego, albo budują tzw. panic roomy, które posiadają własny system łączności oraz zapasy żywności i wody na kilka dni. Panic roomy okazały się skuteczne, bo nawet, gdy piraci przejmują jednostkę, łatwo wezwać pomoc, a komandosi, którzy szturmują pokład nie muszą martwić się o straty w załodze. Warto zauważyć, że w kwietniu tego roku załoga niemieckiego MS Taipei ukryła się w takim panic roomu i wezwała pomoc. Jednostkę odbili holenderscy komandosi.
Akcja Atlanta
Statystyki są jednoznaczne: w 2009 roku na całym świecie doszło do 400 ataków pirackich, do niewoli wzięto 1000 marynarzy, 68 zostało rannych, 8 zabito. Rok 2010 – 196 ataków, 31 jednostek porwanych. Między styczniem, a lipcem porwano 597 marynarzy, jeden został zabity. Nie ma tygodnia bez kolejnego ataku. Już od dwóch lat piratów zwalcza się w ramach dwóch operacji wojskowych - 27 października 2008 rozpoczęła się misja NATO. Z kolei od 8 grudnia 2008 trwa unijna operacja „Atalanta”. Czy przyniesie w końcu realne efekty i zwiększenie bezpieczeństwa u wybrzeży Afryki? Czas pokaże.
Źródło:
Magazyn śledczy, Nr 4 (2010), s. 66 – 67, ISNN 1234-9992
http://pl.wikipedia.org
http://www.redakcja.newsweek.pl
http://wiadomosci.wp.pl